Jest o co walczyć.
Według danych NBP pod koniec listopada 2014 roku wartość wszystkich kredytów denominowanych we franku wynosiła 131 mld złotych, które zaciągnęło łącznie około 566 tys. gospodarstw domowych.
Zestawiając wspomniane 131 mld. z obrotem platform wymiany walut za cały 2014r., który wyniósł ok. 25 mld złotych, od razu widać że jest o co walczyć. Należy jednak pamiętać, że kwota kredytów dotyczy kredytów, które zostały udzielone 5-10 lat temu na okres przeważnie dłuższy niż 25lat. Niemniej jednak jest to naprawdę duży kawałek tortu.
Drogi frank stymuluje wymianę w sieci.
Drożejący frank bardzo pozytywnie wpłynął na zainteresowanie kantorami internetowymi ostatnio. Dzięki zamieszaniu wokół franka lawinowo wzrosła liczba rejestracji nowych klientów. Dla przykładu, w styczniu b.r. liczba rejestracji w e-kantorach dokonywanych za pośrednictwem porównywarki strefawalut.pl wzrosła o 60%, w stosunku do innych miesięcy.
Zainteresowanie wzrosło przede wszystkim wśród osób, które wciąż spłacały kredyty frankowe po wysokich kursach przeliczanych przez banki. Nie ma co się dziwić, bo oszczędności są spore. Przy wymianie 1000 franków w e-kantorach klient może oszczędzić od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, w zależności z jakich banków się korzysta.
Zagrożenia związane z frankiem.
Kiedyś mogłoby się wydawać, że oprócz wejścia do strefy euro, największym zagrożeniem dla kantorów będą banki masowo tracące przez nich klientów. Obawiano się, że w końcu zdecydują się one na walkę cenową, w myśl zasady że „lepiej mieć mniej niż nic”. Pomimo kilku nieśmiałych prób poczynionych przez banki, tak się jednak nie stało i nie zapowiada się na to z prozaicznej przyczyny – handel walutą w taki sposób jak robią to e-kantory, zupełnie nie interesuje banków, jest on po prostu dla banków zbyt nisko marżowy.
Paradoksalnie, drożejący frank - a dokładniej rzecz ujmując zamieszanie wokół niego - może negatywnie wpłynąć na handel w sieci. Coraz częściej przecież słyszy się o propozycjach administracyjnego przewalutowania kredytów frankowych. Gdyby do tego doszło to dla e-kantorów będzie to strata niepowetowana.
Czy przewalutowanie kredytów we franku jest realne?
Najpoważniejszą i najczęściej dyskutowaną propozycją jest propozycja KNF, która pojawiła się na początku lutego w Sejmie. Według niej kredyty frankowe zostałyby podzielone na dwie części. Pierwsza część to kredyt zabezpieczony hipotecznie, liczony w taki sposób jakby był udzielony w polskich złotych, a nie we frankach. Natomiast druga część to kredyt niezabezpieczony hipotecznie, który z kolei odpowiadałaby różnicy pomiędzy łącznym stanem zadłużenia w dniu przewalutowania a stanem zadłużenia z tytułu kredytu zabezpieczonego hipotecznie. Kredyt niezabezpieczony hipotecznie byłby w połowie spłacony przez kredytobiorcę, a w połowie umorzony przez bank.
Przy takim rozwiązaniu potencjalna strata dla banków mogłaby wynieść 25 mld zł. KNF proponował wcześniej zwykłe przewalutowanie po kursie z dnia zawarcia umowy kredytowej i tamta propozycja spotkała się z tak ostrą krytyką, że trudno wierzyć w powodzenie obecnej. Jak można się domyśleć nie jest ona akceptowana przez lobby bankowe, ale również negatywnie wypowiada się o niej sam minister finansów Mateusz Szczurek. Trudno jest uwierzyć w powodzenie takiej nierynkowej propozycji. W szczególności kiedy zwykli ludzie, którzy nie mają tak silnych związków zawodowych lub lobby jak górnicy czy rolnicy, nie mają szans konfrontując się z bankami.
Tekst opublikowany również w dodatku do Gazety Finansowej 23.02.2015