Nie jest to jednak dobra wiadomość dla samych frankowiczów, bo bank centralny w takiej
sytuacji najprawdopodobniej nie podejmie jakichkolwiek interwencji przynoszących ulgę ich
portfelom.
Pozytywne wyniki rynku zaskoczyły ekspertów, którzy przewidywali spowolnienie tempa
wzrostu do 0,8 proc. Przewidywania te wynikały z obawy, że szwajcarski biznes nie dostosuje
się szybko do wzrostu wartości waluty, który nastąpił niespodziewanie po słynnym
styczniowym „czarnym czwartku” Bank Narodowy zrezygnował wtedy z zakupywania euro
w celu utrzymywania gwarantowanego minimalnego kursu 1,20 franka za euro.
Przypomnijmy, że frank poszybował wtedy w kilka chwil z ponad 3,50 zł do 5 zł, potem spadł
w okolice 4 zł, a obecnie jest o ponad 10% droższy niż na początku roku.
W konsekwencji szwajcarskie firmy musiały obniżyć ceny by móc konkurować z innymi
przedsiębiorstwami z zachodu, negatywnie odbiło się to na ich konkurencyjności dóbr i usług.
Jednak można uznać, że Szwajcarzy nie czują gospodarczych zagrożeń bo nastąpił wzost
prywatnej konsumpcji o 0,3 % a inwestycji firm aż o 15%. Te działania zniwelowały
niewielki spadek eksportu (-0.2 proc).
Szwajcarska gospodarka radzi sobie z sytuacją bardzo dobrze, nie można więc liczyć na
jakiekolwiek rządowe ingerencje w rynek. Wynika też tego więc, że szwajcarska waluta nadal
będzie mocna. Sprawy nie ułatwia też fakt dodrukowywania przez Europejski Bank Centralny
milionów nowych euro miesięcznie. Raty kredytów nadal pozostaną wysokie.