Opozycja podnosi popularne argumenty, że w strefie euro nie dzieje się dobrze, a sytuacja w Grecji i jej ewentualny Grexit jest na to najlepszym dowodem. Jednak czeski szef rządu nie ma zamiaru negocjować odstępstw od traktatu akcesyjnego, gdyby to zrobił jego zdaniem „Czesi wyglądali by jak Marsjanie”.
Jednak zarówno jego poprzednik Petr Neczas, jak i sam prezydent Vaclav Klaus nie byli gorącymi orędownikami wspólnej waluty. Za ich rządów nie zapadły żadne decyzje mające przybliżyć kraj do akcesji. Obecny premier uruchomił mechanizm umożliwiający ten proces.
Wydaje się, że Sobotka nie ma też oparcia ani w obywatelach, ani we własnym rządzie. W kwietniu tego roku czeski wicepremier i minister finansów Andrej Babisz, szef ugrupowania koalicyjnego oświadczył, że nie jest za przyjęciem euro w obliczu obecnej sytuacji na rynkach i nie stanie się to za obecnej kadencji rządu czyli do 2018r.
Wedle ostatniego eurobarometru (sondażu gromadzącego zdanie opinii publicznej realizowanego na zlecenie Komisji Europejskiej) tylko 25% obywateli podziela zdanie obecnego premiera Sobotki, a także prezydenta Miloša Zemana, że euro jest dobrym pomysłem.
Czechy pierwotnie chciały wprowadzić euro już w 2010r., ale piętrzące się problemy gospodarcze na to nie pozwoliły. Do tej pory niespełniony został jeden z warunków, określony przez traktat z Maastricht (udział w mechanizmie ERM II), a podjęcie stanowczych kroków stale jest przesuwane.