wrzesień

03

2020

Otrzeźwienie, czy chwilowy zawrót głowy?

W ostatnim czasie amerykańskie indeksy giełdowe ignorowały jakiekolwiek negatywne informacje o podłożu fundamentalnym. Obojętnie, czy chodziło o rozwój pandemii, czy też wciąż nieprzekonujący powrót na ścieżkę wzrostową globalnej gospodarki. W ten sposób, co chwilę na nowojorskim parkiecie widzieliśmy nowe rekordy. Jednak wczoraj nastąpił (przynajmniej chwilowy) zwrot akcji.

Sky isn't a limit?

Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby mówić o odwróceniu trendu na giełdach, ale możliwe, że niektórym zapaliła się czerwona lampka. Wczoraj do mniej więcej godz. 15 wszystko jeszcze szło utartymi torami i giełdy zwyżkowały. Jednak, gdy zaczął się normalny handel w Nowym Jorku, sytuacja zmieniła się diametralnie. Stało się to, przed czym część ekspertów ostrzegała od pewnego czasu. Nie jest tajemną wiedzą, że wartość spółek technologicznych, w tym gigantów pokroju Alphabeta, Apple’a czy Tesli jest mocno przeszacowana. To właśnie indeks NASDAQ grupujący tego typu firmy (akcje największych spółek były przeceniane nawet o 10%) zaliczył ostry pik w dół, ciągnąc za sobą wszystkich. Na razie sytuację na rynku kapitałowym można określić jako korektę, co nie powinno dziwić, skoro byliśmy przy samych szczytach. Zapewne część inwestorów wykorzysta sytuację i kupi tańsze akcje, wierząc, że zaraz zarobią, bo przecież giełda musi wrócić na ścieżkę wzrostów. W ten sposób możemy ujrzeć samospełniającą się przepowiednię, bo im więcej chętnych do kupna aktywów, tym ich cena powinna iść mocniej w górę. Jednak wczorajsza sytuacja pokazuje, że do lokowania środków należy zawsze podchodzić ostrożnie. Niektórzy eksperci coraz mniej gryzą się w język i obecny obraz giełdy określają jako “spekulacyjną bańkę”.

 

Złoty na wyprzedaży

Pierwszy powakacyjny tydzień nie był łatwy dla polskiego złotego. W znikomym stopniu wpływała na to sytuacja wewnętrzna. PLN zwyczajowo dostaje rykoszetem od wydarzeń na szerokim rynku. Ostatnie dni w dużej mierze należały do dolara, a z reguły, gdy on zyskuje, to rodzima waluta traci. Również najnowsze odczyty makro ze Starego Kontynentu pokazują, że przed Europą długa i kręta droga do powrotu na stabilną ścieżkę wzrostową. Nawet przy wciąż dobrych prognozach dla naszej gospodarki na przyszły rok, jeśli inne rynki strefy euro będą cierpiały, to my ostatecznie także to odczujemy. Może być jeszcze za wcześnie na ogłaszanie stałej zmiany trendu na złotym, ale ruchy na parach z głównymi walutami robią wrażenie. Kurs euro od poniedziałku poszybował o 7 groszy w górę i dziś testuje opór przy 4,45 zł. Jeszcze większe wrażenie może robić wykres kursu dolara. USD w 4 dni podrożał aż o 10(!) groszy, dzisiaj bez problemu pokonał 3,75 zł i ma apetyt na więcej. Niewiele gorzej prezentuje się frank szwajcarski, który w tym samym czasie poszedł w górę o 9 groszy i w piątek osiągnął 4,125 zł. Na koniec naszej wyliczanki jeszcze kurs funta szterlinga, który także zwyżkuje o 9 groszy i jest coraz bliżej psychologicznej granicy 5 zł. W tej chwili trudno ocenić, gdzie może być granica przeceny złotego, ale wczorajsze wydarzenia na giełdach pokazują, że na gwałtowną zmianę musimy być gotowi cały czas.

 

Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:

14:30 - USA - dane z rynku pracy.
 

Adam Fuchs, analityk walutowy InternetowyKantor.pl

Komentarze



Informacja
Korzystanie z serwisu strefawalut oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies, które zapisuje przeglądarka. Więcej w naszej polityce prywatności.