czerwiec

04

2013

Bardziej sceptycznie o wejściu do euro.

Eksperci nie mają wątpliwości i zdecydowanie twierdzą, że z przyjęciem euro musimy poczekać do czasu uporania się z problemami Greków, Włochów, Hiszpanów i Portugalczyków. Ale kiedy to nastąpi, Polacy będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie: przyjmować czy nie?

TYPOWE ARGUMENTY ZA EURO

Zyskamy na wiarygodności finansowej i na prestiżu. Poza tym powinniśmy pamiętać o kilku ważnych aspektach. Przede wszystkim zniknie problem z wymianą złotówki na euro. To często duża uciążliwość, zwłaszcza dla osób, które często muszą wymieniać tę walutę, bo np. regularnie przysyła ją rodzina, dostają w niej wypłatę lub po prostu handlują z krajami z eurolandu. Euro w Polsce to brak prowizji za takie transakcje i brak kłopotów z szukaniem dobrego kursu. Znikną również koszty transakcyjne. Wymiana gospodarcza z zachodnią częścią będzie płynna jak nigdy.

Poza tym zyskamy bardzo dużą stabilizację walutową, co będzie dotyczyć m.in. naszych kredytów oraz inflacji. Nad kursem europejskich pieniędzy czuwa szereg wpływowych instytucji, co znacznie ogranicza możliwości spekulacji walutowych. Zachwiać ich wartością jest znacznie trudniej niż polskim złotym. Wystarczy wspomnieć, że euro używa ponad 330 milionów ludzi, a złotówki jakieś 36 milionów.

SCEPTYCZNIE - PRZECIW EURO

Oczywiście nowa waluta oznacza nieco ustępstw i strat. Mają bowiem zdrożeć najtańsze produkty, a wśród nich jedzenie. Ma to być jednak wzrost o ok. 3-4 proc., a więc do takich podwyżek każdy w Polsce jest przyzwyczajony. Jednak w dobie kryzysu eurosceptycy obwiają się przede wszystkim przyjęcia odpowiedzialności za słabsze gospodarki oraz utraty autonomii w decydowaniu o polityce pieniężnej i kursowej.

Wielu ekonomistów zwraca uwagę na to ze nie da się wprowadzić tak radykalnych rozwiązań jak wspólna waluta w krajach o tak zróżnicowanych przepisach i poziomie rozwoju gospodarczego, stopie inflacji oraz strukturze gospodarczej. Skutkuje to narzucaniem wspólnych rozwiązań i przepisów, które po prostu pogarszają sytuacje najsłabszych gospodarek (czyt. tych poza Niemcami i Francją) jeżeli są one w kryzysie.

Gdyby kraj w kryzysie utrzymał własną walutę, to doszłoby do jej naturalnej dewaluacji. W takiej gospodarce, zadziałał by po prostu znany z teorii ekonomii tzw. „automatyczny stabilizator koniunktury”, dzięki któremu gospodarka sama by się „poukładała” poprzez odpowiednie dostosowanie cen produktów i płacy. Kraj, który posiada euro i znajduje się w kryzysie, do odpowiednich dopasowań cenowych może doprowadzić jedynie sztucznie, ponieważ nie może dopuścić do dewaluacji waluty, tak jakby to mógł zrobić gdyby miał własną walutę. Póki co próbowano następujących sposobów: - przekonując ludzi do obniżki płac oraz wystawiając na sprzedaż swoje terytorium, tj. to było w Grecji, - zabierając część lokat znajdujących się w bankach tj. miało to miejsce na Cyprze, - uzyskując zastrzyk kapitału z obcych gospodarek i banków, które raczej nie są bezzwrotne, tj. to miało miejsce w Grecji, na Cyprze i w Irlandii.

JAK ZAWSZE BEZ JEDNOZNACZNEJ ODPOWIEDZI

Sceptycyzm wzrósł po rozpoczęciu kryzysu w 2008 r. Dowodem na to jest sytuacja w Irlandii, do niedawna stawianej jako wzór również w naszym kraju, oraz Grecji. Różnica jest taka, że w tym pierwszym państwie zareagowano szybko i sprawnie, w drugim zaś o reformy jest niezwykle ciężko, a wielu ludziom ciężko zrezygnować z przywilejów, jakie dotychczas mieli. Oba kraje są w strefie euro. Oba mają wpływ na wartość tego pieniądza. I oba mogą podciągnąć ją w górę lub w dół.

Wszystko będzie jednak i tak zależeć od sytuacji gospodarczej w momencie przyjmowania – zarówno polskiej, jak i europejskiej – oraz kursu naszego wejścia i mechanizmów, które wdrożymy w celu ochrony niskich cen.

Komentarze



Informacja
Korzystanie z serwisu strefawalut oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies, które zapisuje przeglądarka. Więcej w naszej polityce prywatności.