Składając kasację do Sądu Najwyższego mBank kwestionował przede wszystkim
dopuszczalność pozwu grupowego w tej sprawie. Jak się okazało, najwyższy organ polskiego
sądownictwa stwierdził, że "następuje dopuszczalność postepowania grupowego" i możliwe było
połączenie postępowania grupowego z postępowaniem incydentalnym. Sprawozdawca sędzia
Mirosław Bączyk powiedział, że wyrok Sądu Apelacyjnego nie mógł być utrzymany z innych
powodów formalnych, a w postępowaniu kasacyjnym rozpatrywano trzy problemy:
dopuszczalność skargi grupowej, to, czy klauzula jest niedopuszczalna, czyli abuzywna wobec
klientów i jakie są jej ewentualne konsekwencje. Za brak formalny uznano brak ustalenia
obowiązku kontraktowego, który bank w umowie z kredytobiorcami naruszył, a także ustalenia
kosztów "uzyskania kapitału kredytowego" przez bank. Sądowi Apelacyjnemu wytknięto
przedwczesną rezygnację z opinii biegłego i nie dokonanie analizy: "kto ponosi większe ryzyko
zmiany stopy procentowej - czy bank, czy klient".
Przedstawiciele banku podkreślają, że są „usatysfakcjonowani” decyzją Sądu Najwyższego i
przypominają o nieustających negocjacjach z przedstawicielami klientów, którzy przystąpili
do pozwu zbiorowego, dających możliwość zmiany sposobu ustalania oprocentowania
kredytów (na oparty na stopie LIBOR).
Batalia grupy niezadowolonych frankowiczów trwa już 5 lat i nie zanosi się, aby szybko się
zakończyła. Przypomnijmy, że w sprawie, która będzie musiała zostać ponownie rozpatrzona
chodziło o wypłatę 1247 frankowiczom odszkodowań za zawyżone oprocentowanie rat
kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich. Nakazał to mBankowi łódzki sąd, wyrok
potwierdził też organ II instancji – łódzki sąd apelacyjny. Dotyczyło to kredytów tzw. „starego
portfela” zawieranego przed 2006r. w umowach kredytowych denominowanych we franku
szwajcarskim. Umowy zawierane były w ten sposób, że pozwalały bankom swobodnie
manipulować ratą kredytu uzależniając ją od sytuacji ekonomicznej na rynku. Gdy LIBOR
rósł, podnoszono stawkę oprocentowania, a gdy wskaźnik spadał, obniżki nie występowały
lub były nieproporcjonalne małe do zmian na rynku. Na przykład zawierano umowy kredytu
hipotecznego z oprocentowaniem 1,85 procent i nagle podnoszono go do 3,65 procent.
Oszacowano, że frankowicze stracili w sumie ok. 5 mln zł, a razem z odsetkami ponad 7 mln
zł i to tylko w okresie od stycznia 2009 r. do końca lutego 2010r.