maj

26

2015

Klęska nabitych w mBank

Ciąg dalszy zaciekłej batalii frankowiczów z mBankiem, o której pisaliśmy w marcu tego roku. Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia uwzględniając tym samym kasację banku.

Składając kasację do Sądu Najwyższego mBank kwestionował przede wszystkim dopuszczalność pozwu grupowego w tej sprawie. Jak się okazało, najwyższy organ polskiego sądownictwa stwierdził, że "następuje dopuszczalność postepowania grupowego" i możliwe było połączenie postępowania grupowego z postępowaniem incydentalnym. Sprawozdawca sędzia Mirosław Bączyk powiedział, że wyrok Sądu Apelacyjnego nie mógł być utrzymany z innych powodów formalnych, a w postępowaniu kasacyjnym rozpatrywano trzy problemy: dopuszczalność skargi grupowej, to, czy klauzula jest niedopuszczalna, czyli abuzywna wobec klientów i jakie są jej ewentualne konsekwencje. Za brak formalny uznano brak ustalenia obowiązku kontraktowego, który bank w umowie z kredytobiorcami naruszył, a także ustalenia kosztów "uzyskania kapitału kredytowego" przez bank. Sądowi Apelacyjnemu wytknięto przedwczesną rezygnację z opinii biegłego i nie dokonanie analizy: "kto ponosi większe ryzyko zmiany stopy procentowej - czy bank, czy klient".

Przedstawiciele banku podkreślają, że są „usatysfakcjonowani” decyzją Sądu Najwyższego i przypominają o nieustających negocjacjach z przedstawicielami klientów, którzy przystąpili do pozwu zbiorowego, dających możliwość zmiany sposobu ustalania oprocentowania kredytów (na oparty na stopie LIBOR).

Batalia grupy niezadowolonych frankowiczów trwa już 5 lat i nie zanosi się, aby szybko się zakończyła. Przypomnijmy, że w sprawie, która będzie musiała zostać ponownie rozpatrzona chodziło o wypłatę 1247 frankowiczom odszkodowań za zawyżone oprocentowanie rat kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich. Nakazał to mBankowi łódzki sąd, wyrok potwierdził też organ II instancji – łódzki sąd apelacyjny. Dotyczyło to kredytów tzw. „starego portfela” zawieranego przed 2006r. w umowach kredytowych denominowanych we franku szwajcarskim. Umowy zawierane były w ten sposób, że pozwalały bankom swobodnie manipulować ratą kredytu uzależniając ją od sytuacji ekonomicznej na rynku.  Gdy LIBOR rósł, podnoszono stawkę oprocentowania, a gdy wskaźnik spadał, obniżki nie występowały lub były nieproporcjonalne małe do zmian na rynku. Na przykład zawierano umowy kredytu hipotecznego z oprocentowaniem 1,85 procent i nagle podnoszono go do 3,65 procent. Oszacowano, że frankowicze stracili w sumie ok. 5 mln zł, a razem z odsetkami ponad 7 mln zł i to tylko w okresie od stycznia 2009 r. do końca lutego 2010r.

Komentarze



Informacja
Korzystanie z serwisu strefawalut oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies, które zapisuje przeglądarka. Więcej w naszej polityce prywatności.