Dobry pomysł ?
Przypomnijmy na czym polegała owa propozycja. Zaproponowano przewalutowanie kredytów we
frankach i podzielenie nowego kredytu na dwie części. Pierwsza obrazowałaby kredyt zaciągnięty w
dniu podpisania umowy kredytowej, a druga zadłużenie narosłe wskutek wzrostu kursu franka. I
właśnie ta druga miałaby być spłacana po połowie przez kredytobiorców i banki. Ta druga część była
by niezabezpieczona hipotecznie czyli wartość kredytu niezabezpieczonego hipotecznie
odpowiadałaby różnicy pomiędzy łącznym stanem zadłużenia w dniu przewalutowania a stanem
zadłużenia z tytułu kredytu zabezpieczonego hipotecznie.
Szef KNF ocenił, że potencjalna strata sektora mogłaby wynieść 25 mld zł, co rozkładałoby się na 20-
25 lat, a roczny koszt dla banków wyniósłby 1-1,2 mld zł, czyli ok. 7 proc. ich rocznego wyniku.
Według tej koncepcji koszty przewalutowania dla obydwu stron nie powinny spowodować
jednorazowego negatywnego efektu, a sumy powinny być rozłożone w czasie oraz, a że za sytuację
powstałą w związku z kredytami we frankach odpowiadają zarówno banki, jak i kredytobiorcy, obie
strony powinny wziąć na siebie koszty rozwiązania tego problemu.
Rozwiązanie ma być wypracowane wspólnie i jednolite głównie ze względów podatkowych.
Za mało ?
KFN upiera się przy stawce 1% oprocentowania w przypadku części „niehipotecznej”, co niektórym
bankom wydaje się zbyt małą wartością. Prezes KNF dopytywany o możliwości negocjacji stwierdził,
że można rozmawiać, ale nie o stawce WIBOR.
Specjaliści przewidywali możliwy „bunt banków” czyli sytuację gdy wspólnie rozwiązanie nie zostanie
wypracowane. Jednak Andrzej Jakubiak zapowiedział też, że jeśli nie uda się porozumieć, KNF
skorzysta wobec banków ze swoich „instrumentów nadzorczych”. Przewodniczący zagroził też, że
jeśli kredytobiorcy zaczną wygrywać w sądach odszkodowania, to KNF będzie żądała od banków
dodatkowego wzmocnienia kapitałowego.