Jak się okazało, jego bank przez ponad rok doliczał 1,2 punktu procentowego do swojej marży przy
oprocentowaniu kredytu, za niezasadnie zawyżone ryzyko związane z brakiem wpisu zabezpieczenia
hipotecznego. Wpisu o zabezpieczeniu dokonuje sąd, a jak wiadomo, formalności sądowe lubią się
przedłużać. Jednak nawet kiedy owe zabezpieczenie zostanie ustalone, banki zazwyczaj nie kwapią się do
szybkiej zmiany wysokości marży i nie kalkulują tego w miesięcznych ratach kredytu. Taka sytuacja
może trwać kilka miesięcy lub nawet lat. Dlatego warto dokładnie sprawdzać swoją sytuację, na
przestrzeni paru miesięcy z drobnego pominięcia może uzbierać się spora kwota.
Po napisaniu zwyczajnej reklamacji, frankowicz bez problemu otrzymał należne mu pieniądze - w
oficjalnej odpowiedzi banku czytamy iż „Bank wychodząc naprzeciw Pana roszczeniom, w ramach
utrzymania dobrych relacji postanowił zwrócić odsetki”. W jego przypadku bank nie tylko naliczał
zbyt wysokie odsetki, ale również nie uwzględniał ujemnych stop procentowych LIBOR CHF.
Stwierdzono, że ujemny Libor traktuje się jako 0% + marża. Gdyby faktycznie naliczano ujemny
LIBOR, finalna rata byłaby niższa pomimo wzrostu kursu szwajcarskiej waluty. Wedle
szacunków zamiast wzrostu o ponad 300zł, rata mogłaby się zmniejszyć o ponad 300zł. Frankowicz
otrzymał ponad dwa tysiące złotych zwrotu za nienależnie obliczone odsetki, jednak jak zauważa
bank oddając pieniądze przeliczył nadpłatę we franku szwajcarskim po wygodniejszym dla siebie
kursie historycznym, a nie tym dzisiejszym. Jest to dowód na to, że instytucje bankowe jeśli chcą, z
łatwością przeliczają kredyty na złotówki, przed czym wielokrotnie publicznie się broniły.