Sąd odrzucił jego apelację odnośnie wyroku z sprawie wytoczonej Raiffeisenowi. Zdaniem Sadlika, jego umowa kredytowa powinna zostać uznana za nieważną w całości lub co najmniej przewalutowana po kursie z dnia spisania umowy. Sadlik tłumaczy, że gdyby został uświadomiony o ryzyku walutowym, sam nigdy kredytu w szwajcarskiej walucie by nie zaciągnął. Oskarża bankowców o brak informacji na temat ryzyka walutowego – mimo, że sam podpisał oświadczenie o świadomości ryzyka kursowego. Jednak, jak twierdzi, było ono zbyt ogólne i nie pozwalało na wyobrażenie co stanie się z ratami kredytu w przyszłości. W swoim pozwie oświadczył, że wprowadzenie w błąd (które miało rzekomo miejsce w jego sytuacji) powinno skutkować unieważnieniem całej umowy.
Sąd pierwszej instancji uznał, że wszystkie procedury zostały przeprowadzone zgodnie z prawem, a klient został należycie poinformowany o możliwym ryzyku. Powoływano się na fakt, że w czasie korzystnego kursu franka warunki umowy pozywającemu nie przeszkadzały, dopiero w momencie, gdy pojawiły się problemy nagłego wzrostu wartości szwajcarskiej waluty Sadlik uznał je za krzywdzące. Podobnie orzekł Sąd Apelacyjny, stwierdzając iż zapisy umowy kredytowej były zgodne z prawem i że klient miał należytą wiedzę z zakresu możliwego ryzyka.
Prezesowi Pro Futuris pozostaje jedynie walka o kasację albo zwrócenie się do sądów europejskich. W przypadku tego pierwszego niezbędne byłoby wykazanie uchybień proceduralnych, a drugiego to, że Polska naruszyła jego prawo do sprawiedliwego sądu. Inni frankowicze walczący w sądach nie mają aż tak wygórowanych wymagań - w sądach nadal toczą się sprawy m.in. o nieprecyzyjnie określoną kwestię przeliczania walut oraz podanie nieprawdziwych parametrów kredytu.